fot. YouTube.com/Władca Piekieł
Amadeusz „Ferrari” Roślik opublikował wideo, w którym ma na sobie zakrwawioną koszulkę. Na filmiku zawodnik Fame MMA ma też poranioną twarz i zabandażowaną dłoń. Jestem cały pocięty maczetami – powiedział.
Mama Julii Wróblewskiej ujawniła jak się czuje jej córka. Co z leczeniem aktorki? >>
Amadeusz Ferrari zaatakowany maczetami
Na szczęście uchyliłem się i obcięło mi kawałek skóry. (…) Do mojego mieszkania weszło dwóch oprawców zamaskowanych. Nie czekali ani sekundy, od razu zaczęli ciąć maczetą z całej siły. Oni weszli tylko w jednym celu i, powtarzam, było to moje morderstwo. Nie postraszenie, nie pocięcie, próbowali mnie zabić. (…) Cudem uniknąłem śmierci – relacjonował Ferrari.
Amadeusz Ferrari zapowiedział, że całą historię opowie po operacji.
Nie wiem, czy już mówiłem, ale, do hejterów, którzy cieszą się, że mam obcięte palce, już je mam zszyte. Dzisiaj przejdę ostatnią operację, wrócę do sportu – słyszymy.
Jakiś czas później Ferrari nagrał InstaStory, w którym przekazał fanom, że operacja się udała. Podziękował włodarzom Fame MMA za wysłanie go do najlepszego specjalisty w Polsce.
Rafał Grabias brutalnie pobity. Pokazał zdjęcia >>
26-latek odniósł się też do głosów „niedowiarków”. Pojawiły się komentarze, że Amadeusz Ferrari chce wzbudzić zainteresowanie.
Mam kilka ran kłutych, chyba osiem, nie licząc ręki. Dodatkowo dzisiaj wrzucę filmik z mieszkania, w którym wydarzyła się cała ta rzeź, ale ta rzeź nie skończyła się u mnie w mieszkaniu, ponieważ uciekałem – wyjaśnił Ferrari.
Fame MMA 14 – pełna karta walk. Znamy wszystkich zawodników >>
Szczegóły ataku potwierdziła również stołeczna policja. - Potwierdzam, było takie zgłoszenie. Dostaliśmy zgłoszenie o zranionym mężczyźnie, policjanci przyjechali na miejsce. Mężczyzna został skierowany do szpitala. Jednak zraniony nie chciał wskazać osób oraz okoliczności, w których został zraniony. Został pouczony, że ma możliwość złożenia oficjalnego zawiadomienia do policji, jednak na obecną chwilę takie zgłoszenie do nas nie wpłynęło. Miało to miejsce na Woli – podaje serwis sport.pl, powołując się na wypowiedź kom. Marty Sulowskiej dla Super Expressu.