
fot. YouTube @Pejaslumsattack

Ryszard „Peja” Andrzejewski, legenda polskiego rapu i lider kultowej grupy Slums Attack, w jednym z wywiadów postanowił powrócić myślami do początków swojej muzycznej kariery. Mało kto wie, że pierwszą pracę raper zawdzięczał swojemu bratu, który pomógł mu ją załatwić. Niestety, po zaledwie kilku dniach Peja został z niej zwolniony. Teraz artysta wspomina tamten czas z perspektywy lat, opowiadając o trudnościach i wyzwaniach, które towarzyszyły mu na początku drogi do muzycznego sukcesu.
Agnieszka i Grzegorz Hyży ponownie stanęli na ślubnym kobiercu >>
Peja o swoich pierwszych krokach zawodowych w sklepie
Zanim Peja stał się legendą polskiego rapu, próbował swoich sił w zupełnie innych miejscach. Jednym z nich była praca jako ochroniarz w sklepie IKEA. Artysta wspomina, że jego tydzień w sklepie okazał się wyjątkowo trudnym doświadczeniem. Musiał pracować po 16 godzin dziennie, często głodny i zmęczony, a każdy błąd skutkował natychmiastową konsekwencją, o czym szybko się przekonał. W wyniku spóźnienia został natychmiast pozbawiony pracy. Jak sam przyznał, nigdy nie zapomni także swojej pierwszej wypłaty:
Zapłacili mi wszystkiego 140 złotych, pamiętam tę wypłatę. Niedługo po tym, jak mnie zwolnili, wybuchła wielka afera z kradzieżami na nocnej zmianie.
Jak się okazało, w całej sprawie brało udział kilku innych ochroniarzy. W konsekwencji Peja usłyszał od nich niewygodne pytanie, czy miał okazję coś ukraść ze sklepu meblowego. Jak odpowiedział kolegom, nie zdążył się nawet przyzwyczaić do tej pracy, zanim został z niej zwolniony.
Noel Gallagher dostał prezent od Lecha Poznań. Prezent pierwszej ligi >>
