Dojdzie do paraliżu w egzaminach na prawo jazdy? Miałoby do tego dojść za sprawą samochodów, które nie są przystosowane do przeprowadzenia kursu na kierowcę. Zdania w tej sprawie są podzielone. Czy w szkołach jazdy czekają nas poważne zmiany?
Zmiana czasu zniesiona! Kiedy ostatni raz przestawiamy zegarki? >>
Producenci samochodów prześcigają się w ulepszaniu swoich pojazdów. Kierowca ma do dyspozycji coraz więcej funkcji, m.in. czujnik parkowania, a nawet asystent ruszania na wzniesieniu, które mają poprawić jego bezpieczeństwo na drodze. Samochodów bez takich rozwiązań jest coraz mniej, a to utrudnia szkołom jazdy rzetelne przeprowadzenie egzaminu na kierowcę. Zadanie, które kursant ma wykonać, może być bowiem uznane za wykonane niesamodzielnie. Jeden z posłów, Mirosław Suchoń, postanowił interweniować w tej sprawie.
Jak podają portale, polityk zwrócił uwagę na to, że dodatkowych funkcji w samochodzie nie można po prostu wyłączyć na czas trwania egzaminu. To powoduje nie tylko paraliż pracy szkół jazdy lecz także całego systemu szkolenia kierowców. Co prawda, auta z dodatkowymi udogodnieniami są dopuszczone do przeprowadzenia egzaminu, jednak żadne obostrzenia jasno nie określają czy potencjalny kierowca może ich użyć.
Awaria Facebooka: dla kogo będą odszkodowania? >>
Dyrektorzy Wojewódzkich Ośrodków Ruchu Drogowego twierdzą, że zastrzeżenia posła Suchonia są absurdalne, ponieważ sprzęt nie wykonuje zadań za kierowcę. Co więcej, w tej chwili na rynku nie ma aut, które nie posiadałyby dodatkowych funkcji, a kupno odpowiednich wiąże się przede wszystkim ze wzrostem kosztów.
Aby do paraliżu w systemie szkolenia kierowców nie doszło, należy jak najszybciej wprowadzić zmiany do obowiązujących przepisów i jednoznacznie określić, że przyszli kierowcy mogą być egzaminowani za pomocą nowoczesnych samochodów. W takim wypadku to egzaminator zdecyduje, czy pozwala na korzystanie z jego dodatkowych funkcji czy też nie.
Co o tym myślicie?
