
fot. YouTube @JustinTimberlake

Justin Timberlake przerwał milczenie i podzielił się z fanami osobistym wyznaniem. Na swoim profilu na Instagramie opowiedział o trudnych chwilach, które towarzyszyły mu podczas trasy koncertowej The Forget Tomorrow World Tour. Jak sam przyznał, dokończenie światowego tournée było nie tylko fizycznym, ale i emocjonalnym wyzwaniem. Dopiero dzień po ostatnim koncercie zdecydował się ujawnić, co tak naprawdę działo się za kulisami i dlaczego każdy występ wymagał od niego tak ogromnego wysiłku.
Quebonafide wyżej od zagranicznych gwiazd. Został 'królem PGE Narodowego >>
Z jaką chorobą zmaga się Justin Timberlake?
Justin Timberlake ma za sobą intensywny okres w karierze. W ciągu dwóch lat artysta zagrał aż 41 koncertów w ramach światowej trasy The Forget Tomorrow World Tour, która rozpoczęła się w kwietniu 2024 roku, czyli niedługo po premierze jego albumu Everything I Thought It Was. Choć tournée przyniosło imponujący wynik finansowy i miejsce w top 10 półrocznego rankingu Billboardu, nie wszystkie występy spotkały się z entuzjazmem fanów. Warto przypomnieć występ Timberlake’a w Rumunii, który odbił się szerokim echem w sieci. Koncert rozpoczął się z godzinnym opóźnieniem, a gdy w końcu się rozpoczął, szybko dało się wyczuć napiętą atmosferę. Fani relacjonowali, że Timberlake był wyraźnie zdystansowany, śpiewał niechętnie i sprawiał wrażenie obrażonego, często oddając głos... publiczności. Również show w Dublinie nie wzbudziło zachwytu i publiczność komentowała, że piosenkarz wyglądał na wyraźnie przemęczonego, a jego obecność na scenie pozbawiona była dawnej energii. Fani zaczęli się zastanawiać, co tak naprawdę kryje się za zachowaniem artysty.
Dopiero po zakończeniu trasy Justin Timberlake postanowił rozwiać wszelkie wątpliwości i opowiedzieć, z czym mierzył się za kulisami koncertów. W emocjonalnym poście opublikowanym na swoim profilu na Instagramie wyznał, że przez cały ten czas zmagał się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Diagnoza, którą usłyszał w trakcie trwania trasy, zupełnie go zaskoczyła i okazało się, że choruje na boreliozę:
Kiedy po raz pierwszy usłyszałem diagnozę, byłem zszokowany. Ale przynajmniej zrozumiałem, dlaczego stoję na scenie z ogromnym bólem nerwów albo po prostu czuję się niesamowicie zmęczony lub chory. Stałem przed osobistą decyzją. Przestać koncertować? Czy kontynuować i znaleźć rozwiązanie. Zdecydowałem, że radość, jaką daje mi granie, znacznie przewyższa chwilowy stres, jaki odczuwało moje ciało. Cieszę się, że kontynuowałem.
Artysta zaznaczył, że jego celem nie było szukanie współczucia, lecz szczere ukazanie, z jakimi wyzwaniami przyszło mu się mierzyć, mimo że na scenie wciąż trwał blask reflektorów. Podkreślił, że borelioza to podstępna i wyniszczająca choroba, która potrafi zaskoczyć zarówno ciałem, jak i psychiką. Warto przypomnieć, że borelioza to bakteryjna infekcja wywoływana przez krętki Borrelia, przenoszone przez kleszcze. Jej objawy mogą być różnorodne i trudne do jednoznacznego rozpoznania — od charakterystycznego rumienia wędrującego, przez przewlekłe zmęczenie, bóle stawów i mięśni, po zaburzenia neurologiczne oraz ogólne osłabienie organizmu. W przypadku Timberlake’a te symptomy dawały o sobie znać niemal przez całą trasę koncertową, co z perspektywy czasu wyjaśnia jego niższą formę sceniczną.
Pomimo problemów zdrowotnych wokalista nie zdecydował się przerwać tournée. Jak sam przyznał, to właśnie energia płynąca od publiczności i emocje towarzyszące występom pomogły mu przetrwać najtrudniejsze momenty. Jego osobiste wyznanie spotkało się z szerokim uznaniem, ponieważ zarówno fani, jak i obserwatorzy docenili jego szczerość, determinację oraz odwagę w otwartym mówieniu o chorobie, która do tej pory pozostawała ukryta przed światem.
To w Polsce 50 Cent zakończy swoją trasę. Towarzyszyć mu będzie ekipa 2115 >>
Post opublikowany przez Justina Timberlake'a możecie znaleźć poniżej.
