
fot. Pixabay / zrzut ekranu pomagam.pl/kamilek_czestochowa

Spełnił się najgorszy scenariusz dla 8-letniego chłopca z Częstochowy. Po ponad miesiącu walki o jego życie w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka Kamilek zmarł w poniedziałek (8.05) rano.
Poparzony i pobity 8-latek pięć dni nie otrzymał żadnej pomocy. Są zarzuty dla matki i ojczyma >>
8-letni Kamilek – obrażenia
Historia Kamilka z Częstochowy łamie serce. Chłopiec żył w mieszkaniu z rodzeństwem, matką, ojczymem oraz ciotką i wujkiem. Magda B., matka Kamilka, miała w sumie 6 dzieci, dwójkę z Dawidem B., czwórkę z dwoma innymi partnerami.
Dramat chłopca rozgrywał się na oczach rodzeństwa, matki, jej siostry i szwagra. Kamilek był maltretowany przez długi czas, w momencie przyjęcia do szpitala miał liczne obrażenia, stare złamania, ślady po przypalaniu papierosami. Zarówno szkoła jak i MOPS nie mieli o niczym pojęcia, co wydaje się zaskakujące.
Na skatowanego Kamilka zebrano mnóstwo pieniędzy. Do kogo trafią? Sprawę przejęła prokuratura >>
29 marca ojczym Kamilka polał go wrzątkiem, a następnie wrzucił na rozgrzany piec. Chłopiec musiał cierpieć niewyobrażalne katusze, jednak nikt nie zareagował, nie udzielił mu pomocy. Jego własna matka patrzyła przez wiele dni, jak dziecko leży w stanie agonalnym.
3 kwietnia chłopca przyjechał odwiedzić jego biologiczny ojciec, pan Artur, który zamarł z przerażenia, gdy zobaczył swojego syna. Kamilek wyglądał jak wielka, krwawiąca rana, cały poparzony i ledwo przytomny. Natychmiast wezwał pomoc, dziecko zostało przetransportowane helikopterem do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie zaczęła się walka o jego życie. W pierwszej kolejności wprowadzono chłopca w stan śpiączki farmakologicznej.
8-letni Kamilek z Częstochowy – przyczyna zgonu
Mimo wielu operacji stan chłopca był ciągle bardzo poważny. 28 kwietnia planowano wybudzić go ze śpiączki farmakologicznej, jednak odsunięto tę procedurę ze względu na stan Kamilka.
Wybudzanie Kamilka zostało wstrzymane z powodu kolejnych problemów infekcyjnych. Długo nie leczone, rozległe oparzenia powodują zakażenie organizmu chłopczyka, połączone z niewydolnością wielonarządową. Przy poważnym przebiegu choroby oparzeniowej takie problemy występują często, ale są do przezwyciężenia – podało wtedy w komunikacie GCZD.
6 maja odbyło się ostatnie namaszczenie chłopca w obecności jego taty.
Przytuliłem go. Potrzymałem za rączkę... Kamilku nie zostawiaj nas, czeka na ciebie braciszek, proszę cię synku, tatuś jest przy tobie, Kamilku nie zostawiaj nas. Kamilek płakał, on słyszał, co do niego mówię… Zobaczyłem łzy na jego oczach – powiedział pan Artur w rozmowie z Fakt.pl.
Niestety, 8 maja walka o życie chłopca się zakończyła. Bezpośrednią przyczyną zgonu była postępująca niewydolność wielonarządowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane nieleczonym oparzeniem. Czy gdyby chłopcu udzielono pomocy szybciej, udałoby się go uratować? To pytanie już zawsze pozostanie bez odpowiedzi.
Śmierć Kamilka z Częstochowy — oświadczenie szpitala
Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka wydało oświadczenie:
Kamilek zmarł dziś rano. Bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi. Kamilek przez cały czas pobytu w szpitalu był głęboko nieprzytomny. Nie zdawał sobie świadomości gdzie jest, ani co go spotkało. Ani przez chwilę nie cierpiał.
Mamy w głowach obecnie wiele słów komentarza do tej sytuacji, ale żadne z nich nie nadają się do publikacji w tym artykule.
