fot. IMDb / YouTube: Bad Boy Entertainment / fragment teledysku Tell Me
To nie koniec szokujących informacji odnośnie afery wokół Diddy'ego. Coraz więcej wskazuje na to, że wśród ofiar rapera i producenta muzycznego był 15-letni wówczas Justin Bieber.
Jeśli jeszcze nie wiecie, dlaczego Diddy w ostatnim czasie stał się jednym z najgłośniejszych tematów w mediach, przypomnijmy, że został on aresztowany 16 września 2024 roku. Niedługo potem wystosowano przeciwko niemu 14-stronicowy akt oskarżenia. Wśród rzekomych ofiar rapera znalazło się aż 25 nieletnich, w tym chłopiec, który twierdzi, że miał zaledwie 9 lat, kiedy został przez niego skrzywdzony. Ponadto prokuratura w Nowym Jorku dowiedziała się, że raper miał stworzyć "przedsiębiorstwo przestępcze, którego członkowie i wspólnicy zajmowali się handlem ludźmi w celach seksualnych, pracą przymusową, porwaniami, podpaleniami, przekupstwem i utrudnianiem prac wymiaru sprawiedliwości". To jednak nie wszystko. W posiadłości Diddy'ego znalaziono 1000 butelek oliwki dla dzieci, która miała być używana jako lubrykant podczas wielogodzinnych orgii na tak zwanych ''Białych Imprezach''. Miały to być spotkania o charakterze seksualnym, na które Diddy podobno zapraszał m.in. znane gwiazdy takie jak Beyonce, Jay-Z, Usher, Jennifer Lopez czy Leonardo DiCaprio.
Na liście rzekomych gości Diddy'ego pojawił się także wspomniany Justin Bieber. W mediach społecznościowych już od jakiegoś czasu nie brakowało plotek odnośnie tego, że powodem problemów psychicznych piosenkarza było to, że był wykorzystywany przez rapera. Tym plotkom nie zaprzeczył były szef znanej wytwórni Death Row Records, Marion ''Suge'' Knight, który uderzył również w innych znanych raperów.
Diddy z nowymi, szokującymi oskarżeniami. Chodzi m.in. o 10-latka >>
Marion ''Suge'' Knight twierdzi, że Diddy miał umawiać Biebera na spotkania z dorosłymi mężczyznami
Były szef wytwórni Death Row Records odsiaduje obecnie 28 lat więzienia za śmiertelne potrącenie oraz ucieczkę z miejsca wypadku w 2015 roku. Mężczyzna na początku listopada rozmawiał z Michaelem Franzese, który zapytał go o aferę wokół Diddy'ego. Dowiedział się m.in., że ten miał organizować Bieberowi ''romantyczne wycieczki'' z ''dorosłymi i odnoszącymi sukcesy mężczyznami''. Marion ''Suge'' Knight dał jasno do zrozumienia, że nie stoi po stronie Diddy'ego:
Kwestia narkotyków i rzeczy, które pozwolił, by dorośli robili temu chłopakowi [Justinowi Bieberowi] jest niezdrowa i popi***ona. (...) Uprawiali z nim seks. Nie lubię o tym mówić, bo naprawdę lubię Justina Biebera. Nie doszłoby do tego, gdyby pochodził z zamożnej rodziny. Problem w tym, że jego rodzina była biedna, ale ten młody człowiek był tak utalentowany, że mógł odnieść większy sukces niż Michael Jackson.
Marion ''Suge'' Knight stwierdził też, że nie popiera tego, że raperzy tacy jak Jay-Z i Snoop Dogg, który współpracował z jego wytwórnią, nie wypowiedzieli się jeszcze w sprawie afery Diddy'ego.
Diddy nagrywał sekstaśmy z gwiazdami? Prawniczka mówi o trzech celebrytach >>
Warto wspomnieć, że jakiś czas temu wyciekła również treść nagrania z 2009 roku, na którym Diddy wspomniał o spotkaniu z Justinem Bieberem. Oto co powiedział:
Spędzimy razem czas i nie możemy ujawnić, co będziemy robić, ale to zdecydowanie spełnienie marzeń 15-latka. Dali mi go pod opiekę. Jest podopiecznym Ushera, ale przez następne 48 godzin będzie ze mną i porządnie zaszalejemy.
Sam Justin Bieber niejednokrotnie podkreślał w wywiadach, że na początku swojej kariery czuł się zagubiony w świecie szoł biznesu, ponieważ ten był dla niego zupełnie obcy. Nie ukrywał też, że nie miał wtedy zbyt dużo osób, którym mógł opowiedzieć o swoich problemach czy zwrócić się o pomoc.
Rozmowę byłego szefa wytwórni Death Row Records na temat afery Diddy'ego znajdziecie poniżej: